Description
Różne wspomnienia ludzie piszą. Pamiętniki, dzienniki, wspomnienia – partyzantów, chłopów, emancypantek, polityków i sportowców oraz niebieskiego mundurka. Literatura wspomnieniowa powstaje z porywu serca i tęsknoty za takim opisem własnych przeżyć, aby nie uronić niczego ważnego i aby pokazać życie warte wspomnień.
No to i ja napisałem wspomnienia konduktora wagonów sypialnych, a co?! W czym konduktor gorszy od lekarza stomatologa wspominającego słynne resekcje, czy pałkarza bejsbolowego (i tego, który zdobył Puchar Ameryki, i tego, który pałką wymuszał haracze od warszawskich restauratorów)? Tyle tylko, że ja napisałem powieść, a nie pamiętnik. Tak się przypadkowo złożyło, iż we wczesnej młodości pracowałem jako konduktor wagonów sypialnych na trasach krajowych i zagranicznych (ale tylko w obrębie tzw. demoludów). Zajęcie dla chłopaka z Mokotowa wyjątkowo frapujące, nowe miejsca, nowi ludzie, interesujące znajomości. Joannie Rawik (tak, tak, tej samej) pożyczyłem pieniądze na bilet, bo zapomniała portmonetki. Maciej Damięcki sprzedawał moje piwo spragnionym pasażerom i bardzo sobie to zajęcie chwalił. Piłkarze Legii Warszawa okupowali mój sliping w drodze na mecz do Wałbrzycha. Jedni grzecznie spali (Gadocha i Deyna), inni się bawili, a pewien obrońca siedział całą noc w moim przedziale służbowym i opowiadał, jak dzięki generałom opiekującym się Legią można w ciągu roku zaliczyć trudne studia prawnicze. Wojciech Pokora zaprosił mnie do swojego przedziału i wznosiliśmy tam toasty z powodu jego urodzin. Wojciech Młynarski wparował do wagonu ze swoimi dziećmi i stertą nart – jechali do Zakopanego. Do dzisiaj nie wiem, które z tych dzieci było Agatą, które Jankiem, a które Pauliną. Wszystkie wyglądały tak samo w zimowych czapach i szalikach.
No więc byłem tym konduktorem, podobnie jak bohater mojej powieści, ale nie wierzcie, że Pytlakowski opisał detalicznie swoje liczne przygody. Przecież to tylko opowieść fabularna, coś się zdarzyło naprawdę, coś się wymyśliło. A co konkretnie, nie powiem.
W gruncie rzeczy, ta opowieść jest pretekstem do przyjrzenia się czasom głębokiego PRL-u. To historia grupy mokotowskich chłopaków dojrzewających w świecie, którego nie akceptowali i nie rozumieli. O ich nieuświadomionym buncie i nieprzystosowaniu. O tym, jak jedni z nich stoczyli się na samo dno, a inni próbowali przetrwać. W Wieśku Pastuszce, który został pisarzem nieszczęśliwym i o Andrzeju Wiśniewskim, też później pisarzu, który zmarł nieszczęśliwie i młodo. Jednego wymyśliłem, drugi istniał naprawdę, zostało po nim kilka książek.
Kiedyś byłem gościem Kazimiery Szczuki w programie telewizyjnym o książkach. Spytała dlaczego właściwie napisałem wspólnie z Ewą Ornacką „Alfabet mafii” – historię polskich gangsterów. Odrzekłem, że w naszej rodzinie już tak mamy. Wujek, Ryszard Matuszewski napisał „Alfabet Matuszewskiego” o pisarzach i ludziach kultury, których znał, a ja swój alfabet poświęciłem bandziorom, bo też w pewien sposób znałem ich, raz lepiej, raz gorzej.
Poznałem wielu przyjaciół wujka Matuszewskiego i wielu polskich mafiosów.
Nie wydziwiajcie, taki mam zawód. Ale to nie ich mam wciąż przed oczyma, kiedy pamięć zaczyna szperać w zakamarkach. Widzę wtedy grupę chłopaków z mokotowskiego winkla, stoimy, rozmawiamy i obserwujemy. Widzimy Władysława Broniewskiego przemykającego do Delikatesów po wódkę, Tadeusza Peipera z siwą brodą, kijem w ręku i w dziwacznym ubiorze, Jerzego Putramenta wsiadającego do swojej alfy julii, czy Stanisława Dygata w rozwianym płaszczu. Taki świat otaczał wtedy chłopaków z winkla, ale nie robiło to na nas wrażenia. A może umiejętnie ukrywaliśmy prawdziwe odczucia i uczucia, bo tak było bardziej po męsku? Bo prawda i fałsz na końcu są i tak bez znaczenia. We „Wspomnieniach konduktora wagonów sypialnych” prawda miesza się z fikcją. I niech tak zostanie, każdy może odcedzać fakty własnym sitem.
Piotr Pytlakowski
Wydane II poszerzone o zdjęcia z archiwów prywatnych.
Reviews
There are no reviews yet.